W zasadzie nie ma tygodnia, w którym nie natrafiłbym na kolejne informacje o podwyżkach. Czasami są to podwyżki pod płaszczykiem „szlachetnych intencji”, a czasami bez zbędnych wytłumaczeń, czyli po prostu… „z grubej rury”. Wszystko to prowadzi do wspólnego mianownika – będzie drogo i… tandetnie.
Podwyżki widoczne są już prawie wszędzie. Nie ma tygodnia, abym nie natrafił na informację, że ktoś w telekomunikacji podnosi gdzieś ceny. Już nawet nie chce się o tym wszystkim ciągle pisać. Wbrew pozorom zaczęło się to już jakiś czas temu, a teraz po prostu się nasiliło. Wszyscy przecież pamiętamy podnoszenie cen w pre-paid Orange, mordowanie taryfy Prosto w Plusie, czy wypowiedzi o „przenoszeniu presji inflacyjnej na klientów”. Dotarło to również do operatorów MVNO, którzy zamiast wcześniej zawalczyć o klientów przespali okazję, a teraz sami stanęli w obliczu konieczności rychłych podwyżek cen. Niektórzy już zaczęli, np. biorąc opłaty za wszystko, za co tylko się da.
Podwyżek mamy dwa rodzaje. Ja dzielę to tak:
- szlachetne – że niby teraz będzie lepiej, bo więcej! I tak wraz z podnoszeniem cen dodaje się jakieś dodatkowe rzeczy – więcej internetu, trochę minut międzynarodowych, jakiś pakiet VOD, itp. Ale nikogo nie interesuje to, że dla kogoś to jak piąte koło u wozu. Wziąć trzeba, bo wyboru nie ma, jest stale ograniczany
- z grubej rury – po prostu – szaleje inflacja, więc musicie płacić więcej, żeby nam się słupki w Excelu zgadzały. Ta opcja to po prostu podwyżki, nie ma nic w zamian, no może poza wyższym rachunkiem
Z dwojga złego lepsze już to pierwsze, wszak taki Disney+ jednak pooglądać można.
Wspomniałem jednak na początku o tandecie. O co mi chodzi? Żeby chociaż w ślad za podwyżkami poszła w górę jakość usług, która na przestrzeni ostatnich lat spadała na łeb na szyję. Wygląda na to, że jednak nic z tego, a nawet będzie jeszcze gorzej. Do droższych ofert można doliczyć niekompetentnych sprzedawców w punktach sprzedaży, którzy niewiele wiedzą i nic nie potrafią (no chyba, że wprowadzić klienta w błąd), kretynów na infoliniach (a tak! Czas nazwać rzecz po imieniu), wciskanie tandetnych urządzeń w „gratisie”, sprzedawanie pseudo 5G (oczywiście drożej), czy tworzenie po prostu złych ofert (tu mógłbym wymieniać i wymieniać, ale szkoda czasu).
To oczywiście dopiero początek. Np. dochodzą mnie słuchy o rychłych podwyżkach choćby hurtu w Plusie, co uderzy w działających przy nim MVNO. Martwię się też o oferty na kartę, które i tak są już mordowane, a wszystko powoli zmierza do tego, że będą albo likwidowane, albo zostaną doprowadzone do takiego stanu, że znowu zacznie się opłacać abonament. Jeszcze może naliczanie minutowe wróci?
Jedno jest pewne – nadciąga duża drożyzna i nic już nie zawróci operatorów z tej ścieżki. Dlaczego? Pokusa do tego była od dawna, a teraz jest na to doskonałe wytłumaczenie – inflacja! Nic też nie wskazuje na to, aby klienci zmusili operatorów do przemyśleń swych decyzji. Oferty jak kupowali, tak kupują, a niektórzy nawet nie zauważają tego, co się dzieje.
Wpisy na blogu są prywatnymi opiniami ich autorów.
Jestem klientem mvno (różnych w ramach MNP) i granicą powyżej której nie opłaca się korzystać (czyt. płacić) to kwota 25 zł. A idealna oferta to kwota 20 zł z połączeniami, sms oraz kilka GB miesięcznie. Jak to upadnie, nadejdzie kres mvno w Polsce.
Jak płacę ABO 20 zł/m-c w tym internet 30 GB i jestem happy.