Dzisiaj skorzystanie z dowolnej oferty na kartę jest niezwykle proste. Skończyły się czasy blokad sim-lock oraz drogich zestawów startowych. Teraz, aby zmienić sieć lub zdobyć numer telefonu, wystarczy zakup startera kosztującego kilka złotych, które dostępne są w niemal każdym kiosku i sklepie. Jednak kupując taki starter nieświadomie można wpaść w niezłą pułapkę.
Dalej wszystko zmierza już w jednym tylko kierunku. Stres, nerwy, wizyta w salonie lub kontakt telefoniczny (najczęściej płatny) z BOK, reklamacje, w końcu utrata pieniędzy. Dlaczego?
Wraz ze wzrostem konkurencji operatorzy zmuszeni byli obniżyć ceny swoich usług. Niestety, Ci najwięksi znaleźli inne źródła dochodu, wykorzystując najczęściej niewiedzę i nieświadomość konsumentów. Najczęściej w celu zdobycia dodatkowych zysków, bez zgody i często nawet wiedzy, wraz ze starterem dodają „w prezencie” dodatkowe usługi, których nie każdy potrzebuje, a które są oczywiście płatne i – co najważniejsze – cykliczne, czyli takie, które automatycznie pozbawiają nas pieniędzy każdego miesiąca. Zysków z tego typu praktyk próżno szukać, ale należy szacować, że nie są małe. Nieświadomych klientów jest bardzo wielu.
Są to różne usługi: muzyka zamiast sygnału oczekiwania na połączenie, cykliczne pakiety (np. internetu lub zintegrowane), inne dodatkowe usługi, itp.
Scenariusz z reguły jest jeden. Użytkownik kupuje starter, aktywuje go, doładowuje, po jakimś czasie otrzymuje wiadomość SMS, że coś za darmo i na próbę na dany okres czasu (np. 5 dni) zostało włączone i aby z tego zrezygnować, należy wykonać jakąś czynność (np. wysłać SMS-a o określonej treści na podany numer). Oczywiście jeśli użytkownik nie wykona instrukcji z SMS-a, usługa jest przedłużana, a z konta znikają pieniądze, każdego miesiąca, jeśli tylko użytkownik doładowuje konto i operator ma z czego zabrać.
Można powiedzieć, że przecież użytkownik jest informowany. Tak. Ale czy użytkownik, który kupuje starter, musi korzystać z SMS-ów, odczytywać je, znać się na tym? Dzisiaj telefon komórkowy nie jest już luksusem. Mają go nie tylko młodzi i zaradni, ale również starsi, w tym seniorzy, którzy często kupują starter tylko po to, żeby raz na miesiąc zadzwonić i raz na tydzień odebrać rozmowę. Tyle.
Ponieważ staje się to prawdziwą plagą, postaramy się co jakiś czas opisać takie praktyki na konkretnych przykładach od Czytelników (pierwsze już mamy), żeby zobrazować rozmiar dodatkowych kosztów i skalę zamieszania.
Na początek opiszę przygodę użytkownika, który chcąc dzwonić tanio na Ukrainę kupił starter Heyah, czyli operatora, który oferuje tanie rozmowy głosowe go tego kraju. Co było dalej? Zapraszam do lektury już niebawem.
Problem dotyczy w zasadzie tylko największych sieci. Operatorzy MVNO (wirtualni) raczej nie stosują takich praktyk i ich startery są najczęściej bezpieczne. Gdy jednak zamierzamy kupić starter dużej sieci (np. wspomnianej już Heyah lub T-Mobile), zachowajmy czujność. Najlepiej, jeśli zależy nam na prostym starterze i nie znamy się na usługach dodatkowych i nie potrzebujemy ich:
- dokonać zakupu w autoryzowanym punkcie sprzedaży (salonie) lub zaufanym kiosku/sklepie z kompetentnym sprzedawcą
- wymusić na sprzedawcy/konsultancie salonu udzielenie kompletnej informacji o produkcie, zwłaszcza chodzi o dobór odpowiedniej oferty
- domagać się wyłączenia (jeszcze w salonie, jeśli tam kupujemy starter) wszystkich dodatkowych usług, których nie potrzebujemy lub udzielenia informacji jak to zrobić
To na początek w zupełności wystarczy. Kupujmy świadomie.
c.d.n.
Dla mnie to była pozytywna zmiana po przejściu do MVNO. Żadnych reklam, żadnych pakietów wciskanych na siłę, usług na okres próbny itd.
T-M bardzo wciskał spam do nowych starterów, dlatego już nie znam żadnego znajomego który miałby telefon w T-M
T-Mobile, to najgorsze szajse jakie znam!
Zgadzam się, że T-M to rekordzista pod tym względem. Doją każdego i do samego końca. Heyah to to samo tylko inne opakowanie
Macie rację. Heyah mam jeszcze z czasów Ery.Wtedy było OK.Po przejęciu przez T-Mobile zaczęły się złodziejskie praktyki, totalny atak bezsensownymi „promocjami” w których można się pogubić.Totalne dno.